W poniedziałek 9 marca Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Krośnie gościła tłumacza literatury angielskiej oraz wykładowcę Uniwersytetu Jagiellońskiego, dra Jana Rybickiego. Przetłumaczył on na język polski takie powieści, jak „Okruchy dnia” Kazuo Ishiguro, „Losy gorsze od śmierci” Kurta Vonneguta czy „Twarzą w twarz” Williama Goldinga.
Dr Rybicki w niezwykle ciekawy i zabawny sposób opowiadał zebranym na spotkaniu studentom filologii angielskiej i translatoryki o tym, jak wygląda życie i praca tłumacza literatury. Swój wykład zaczął od rzeczy wydawać by się mogło oczywistej, ale o której czasami zapominamy: nie ma czegoś takiego, jak przekład idealny, ponieważ ilu tłumaczy pracuje nad danym tekstem, tyle będzie jego wersji. Przykładem tego może być „Hamlet” Williama Shakespeare’a, którego na język polski przetłumaczyło do tej pory ponad dwadzieścia osób. Dr Rybicki przytoczył też całą listę paradoksów, z jakimi musi zmagać się tłumacz literatury: powinien tłumaczyć on dokładnie, ale nie dosłownie; zachować oryginalny styl utworu, ale jednocześnie dopasować go do reguł języka polskiego, co automatycznie na ten styl wpływa; poezję przetłumaczyć na poezję, ale według naszego gościa angielska wersja „Pana Tadeusza” pisana prozą jest naprawdę genialną powieścią, którą świetnie się czyta. Tłumacz musi też zdecydować, którą ze szkół translatoryki wybrać i stosować w swojej pracy: tę, która mówi, żeby tłumaczony tekst dostosować do warunków panujących w Polsce i uczynić tekst bliskim polskiemu czytelnikowi, czy też tę, według której osoba czytająca ani na moment nie powinna zapominać, że czyta coś, co oryginalnie powstało w innym języku. Nieważne jednak, którą opcję wybierze, zawsze znajdą się osoby mówiące mu, że zrobił źle.
Problemy, z jakimi spotkać się może tłumacz, dr Rybicki ilustrował przykładami ze swojej własnej pracy. W „Okruchach dnia” największą trudność sprawiło mu niezwykle często pojawiające się w powieści słowo butler, które nie ma idealnego odpowiednika w języku polskim. Z całej listy możliwych opcji (m.in. majordomus, odźwierny, lokaj) tłumacz dość niechętnie wybrał słowo kamerdyner, nieświadomie i ku swemu przerażeniu przyczyniając się do tego, że w stworzonym kilka lat później przez wydawnictwo PWN słowniku polsko-angielskim, oficjalnie funkcjonować będzie to właśnie tłumaczenie. Jak natomiast poradzić sobie z ponad połową strony idiomów związanych z terminologią morską, jeżeli w języku polskim nie ma aż tylu takich wyrażeń? Można pozbyć się odniesień do morza i całkowicie zmienić sens tekstu, albo iść w ślady dra Rybickiego i wyżej wymienionej połowy strony w polskim przekładzie po prostu się pozbyć (ale tylko i wyłącznie w ostateczności!). Tłumacz udzielił też kilku przydatnych wskazówek dotyczących wydawałoby się mało istotnych rzeczy. Zdradził na przykład, że usunięcie z tekstu kilku zaimków zwrotnych „się” może sprawić, że daną książkę będzie się czytać zdecydowanie lepiej.
Żadna ze zgromadzonych na spotkaniu osób na pewno nie żałowała, że zdecydowała się na nie przyjść. Dzięki osobowości dra Rybickiego oraz jego humorystycznemu podejściu do swojego zawodu półtorej godziny wykładu minęło niezwykle szybko, a my dowiedzieliśmy się wielu cennych informacji, które mogą nam pomóc w przyszłym życiu zawodowym.
(tekst: A. Adamska, II rok FA)